Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Barbara Bieganowska-Zając z LUKS MGOKSiR Korfantów ponownie została mistrzynią paraolimpijską! [SYLWETKA]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Barbara Bieganowska-Zając nie dała swoim rywalkom żadnych szans.
Barbara Bieganowska-Zając nie dała swoim rywalkom żadnych szans. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paraolimpijski
Czwarty złoty medal igrzysk paraolimpijskich wywalczyła w nocy z czwartku na piątek Barbara Bieganowska-Zając, biegaczka LUKS MGOKSiR Korfantów. Rywalizująca w kategorii T-20 zawodniczka w Tokio ponownie nie dała szans rywalkom na dystansie 1500 m.

- Moim celem jest oczywiście złoty medal, ale nie mogę niczego obiecać na sto procent przed przystąpieniem do rywalizacji – mówiła nam przed wylotem do Japonii Bieganowska-Zając. - Pobiegnę na swoim koronnym dystansie, jednak sport potrafił już płatać różne figle. Mi też lat przybywa (obecnie Bieganowska-Zając ma ich 39– red.), a zarazem pojawiają się kolejne młode zawodniczki, które też ostro pracują i depczą mi po piętach. Liczę na złoto, ale jeśli zdobyłabym srebrny czy brązowy krążek, też nie będę rozpaczać.

- Basia jest tak zmotywowana, że będzie biegać chyba do 80 roku życia – podkreślał z kolei pół żartem jej trener Mariusz Żabiński, z którym pracuje od 2003 roku. – Ma niesamowity charakter, nie istnieje dla niej coś takiego jak chwile zwątpienia. Nawet ja takie miewam i czasami myślę sobie “Basia, może już skończmy trening, bo nie damy rady?”, a ona wtedy odpowiada: “jak trenerze nie damy rady? Niemożliwe”. Ona chce tak dużo i ciężko pracować, że czasem jednak muszę włączyć na treningach hamulec.

W Tokio Bieganowska-Zając znów pokazała swój niezłomny charakter. Zupełnie nie zrobiło na niej wrażenia to, że bieg odbywał się przy nieustannie padającym deszczu i bardzo pewnie, z czasem 4:27.84 sięgnęła po najcenniejszy krążek. Drugą Ukrainkę Ludmiłę Danylinę wyprzedziła o niemal pięć sekund (4:32.82), a trzecią Brytyjkę Hannah Taunton o blisko osiem (4:35.34).

Tym samym reprezentantka klubu z Korfantowa wywalczyła już swój piąty olimpijski medal, w tym czwarty złoty.

Dominacja poparta cudem w Rio

Jeżeli chodzi o igrzyska paraolimpijskie, po raz pierwszy Bieganowska-Zając wystartowała w nich w 2000 roku w Sydney. Miała wtedy zaledwie 19 lat, a świat już poznał się na jej ogromnym talencie. Wywalczyła bowiem złoto w biegu na 800 m. Smak medalu z najcenniejszego kruszcu poznała też w Londynie (2012) oraz Rio de Janeiro (2016), tyle że wtedy już rywalizowała na 1500 m.

Podczas poprzednich igrzysk postanowiła jednak sprawdzić się jeszcze na 400 m. Temu jej biegowi olimpijskiemu towarzyszyły niezwykłe okoliczności.

- 400 i 1500 m to dwa zupełnie różne dystanse – zaznaczała zawodniczka. - Na tym pierwszym liczy się bardziej sprint, na drugim wytrzymałość. Tak więc na 400 m w sumie pogodziłam się z tym, że o pierwsze czy drugie miejsce będzie bardzo trudno. Trener nawet sugerował, żebym sobie odpuściła ten dystans.

- Przez to, że intensywnie szykowaliśmy się do startu na 400 m, Basia na dwa miesiące przed igrzyskami złapała kontuzję kolana – dodawał Żabiński. – Właściwie do startu w Rio de Janeiro nie mogliśmy potem przez to zrobić mocniejszego treningu, bo przy każdej próbie kolano Basi się buntowało. Przed startem oboje byliśmy załamani ...

Wrodzona ambicja nie pozwoliła jednak Bieganowskiej-Zając na zmianę planów. Kiedy już wydawało się, że medal jej uciekł, wykonała ona rzut na linii mety. A właściwie to po prostu padła tuż przed nią, ze zmęczenia. Co niezwykłe, właśnie dzięki temu ostatecznie wywalczyła brązowy krążek.

- Trenerzy pytali mnie później, jak to robię, że uczę swoich podopiecznych padu na mecie – śmiał się Żabiński.

- Następnego dnia, pozdzierana i obolała, rywalizowałam na 1500 m. Wiedziałam jednak, że nie mogę odpuścić i tam już zwyciężyłam – uzupełniała zawodniczka.

Więcej niż trener

Relacja Bieganowskiej-Zając ze swoim szkoleniowcem należy do absolutnie wyjątkowych. Znając dzisiejsze realia sportu, bardzo rzadko zdarza się, by sportowiec tak długo pracował pod okiem jednego trenera. Biegaczka opowiada nam o tym, jak ważną postacią w jej życiu jest Żabiński.

- Wychowywałam się bez taty, więc śmiało mogę rzec, że trener jest dla mnie jak drugi ojciec. Nigdy nie odmówił mi pomocy ani nie powiedział o mnie złego słowa. Niezależnie od tego, co się działo, zawsze stawał za mną murem i mnie bronił.

- Całe życie starałem się Basi pomóc – nie ukrywał szkoleniowiec. – Paraolimpijczycy dopiero od 2012 roku funkcjonują w Polsce na takim poziomie finansowym, że mogą się utrzymać tylko z uprawiania sportu. Wcześniej startowali natomiast praktycznie za darmo, bo stypendium w wysokości 300-400 zł wystarczało nie wiadomo na co ... W życiu Basi były więc trudne momenty. By móc zorganizować komunię dla córki, musiała na przykład pojechać do pracy do Holandii. Niezależnie od sytuacji, zawsze oferowałem jej wsparcie, bo gdybym tego odmówił, to po prostu bym zgrzeszył.

Podczas tak długiej współpracy z Bieganowską-Zając, szkoleniowiec zrozumiał też, na czym polega intelektualna niepełnosprawność (T-20) jego zawodniczki.

- Początkowo jej wada jest praktycznie niezauważalna. Jak ktoś Basi nie zna i rozmawia z nią na przykład pierwszy raz, to jej nie wyczuje – tłumaczył Żabiński. – Ja już teraz doskonale wiem, na czym ona polega. Czasami Basia postawi na swoim mimo moich upomnień. Świadomie przebiegnie więcej lub szybciej niż jej kazałem, bo czuje się na tyle dobrze, że nie sprawia jej to problemu. Nie do końca jednak rozumie i zdaje sobie sprawę z tego, że każdy trening to część dłuższego planu i nadmierny wysiłek może pokrzyżować plany podczas kilku kolejnych jednostek.

Sama biegaczka swoją wadę postrzega z kolei następująco:

- Największe problemy mam z zapamiętywaniem i ze skupieniem się przez dłuższy czas – wyjaśniała. - Nie rozumiem niektórych słów, w związku z czym mam problem choćby z wypełnianiem papierów czy druków urzędowych. A po przebyciu COVID-19 moja pamięć już w ogóle jest do wymiany. Muszę regularnie robić notatki. Może tak czyni dużo osób, ale ja miewam kłopoty z zapamiętaniem nawet bardzo prostych rzeczy. Tego zwykła osoba nie jest sobie w stanie wyobrazić i przez to czasami również zrozumieć.

Złoto olimpijskie wywalczone w Tokio wcale nie musi być dla Bieganowskiej-Zając ostatnim w karierze. Wcale nie zamierza on jeszcze kończyć swoich olimpijskich występów.

- Chciałabym wystartować jeszcze w 2024 roku w Paryżu – oznajmiała biegaczka pochodząca z Opolszczyzny. - Mam nadzieję, że pozwoli mi na to moja forma fizyczna. Po powrocie z Tokio wezmę trochę wolnego, a później małymi krokami będę szykować się już do zmagań w stolicy Francji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto