Scenariusz jest zawsze na mojej głowie, ale do ostatniej chwili wspólnie rodzą się nowe pomysły - opowiada Krzysztof Herman, prezes nyskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji Twierdzy Nysa i żołnierz Legii Polsko-Włoskiej. - W Nysie na koniec zawsze zdobywamy twierdzę, zresztą odtwarzając okres napoleoński przeważnie wygrywamy. Porażki zdarzały się Napoleonowi w późniejszym okresie i nie na naszych terenach.
- Na bitwie zawsze jest scenariusz, przebieg wydarzeń jest ustalany na odprawie oficerów, ale zawsze coś niespodziewanego może się stać. Czasem wyjdzie lepiej, a czasem gorzej – mówi Adrian Rutkiewicz, rekonstruktor, który przyjechał na nyską bitwę z Poznania.
Historia się powtórzyła
Czytelników uspokajamy. Podobnie jak w 1807 roku wojska napoleońskie po 140 dniach oblężenia zdobyły twierdzę w Nysie, bronioną przez pruski garnizon.
150 rekonstruktorów z całej Polski, z Niemiec i Czech musiało się jednak sporo natrudzić. Już w sobotnie południe na rynku Nysy przeprowadzono pierwsze manewry.
Potem było zdobywanie fortu II i wreszcie wieczorna, ponad godzinna bitwa o Nysę. Od huku armat i muszkietów widzów rozbolały uszy.
- To fajna, pouczająca zabawa – komentuje Krzysztof Herman. – Życie żołnierskie daje dużo spokoju, pozwala oderwać się od codzienności, od pracy. A przy okazji dla widzów, to nietypowa lekcja historii.
- Próbujemy bardzo poważnie odtwarzać życie dawnych żołnierzy – opowiadają Adrian Rutkiewicz i Szymon Czerwiński z 2 Pułku Legii Poznańskiej. - To najpierw wymaga dużych poszukiwań w archiwach, solidnego przestudiowania, jak wyglądały wtedy regulaminy żołnierskie. Wielu rekonstruktorów ma mundury szyte maszynowo, ale my szyjemy je ręcznie. Materiały, sukna można kupić w internecie. Wzorujemy się na oryginalnych mundurach, jakie można obejrzeć w muzeach. Są tacy, co nawet sami robią broń, ale takie czarnoprochowe karabiny nie wymagają pozwolenia. Można je bez problemu zamówić w internecie.
Żołnierz musiał wypić
Podobnych rekonstrukcji bitew z okresu napoleońskiego jest w Europie organizowanych kilka. W Czechach, w Sławkowie koło Brna, jest odtwarzana bitwa pod Austerlitz, w której uczestniczy nawet tysiąc żołnierzy. Dużym wydarzeniem jest Waterloo w Belgii.
Żołnierze – rekonstruktorzy nie śpią w hotelach. Stawiają swoje namioty, rozbijają prawdziwe obozy. Gotują i jedzą to, co jedli żołnierze 200 lat temu. W Nysie dla rekonstruktorów otwarte są kazamaty w podziemiach, można też spać przy ognisku.
- Nie bierzemy śpiworów, otulamy się kocem albo płaszczem, jak to robił żołnierz w tamtych czasach – mówi Adrian Rutkiewicz. - Życie wtedy nie było proste. To prawda, że psychicznie nie czuje się tylu problemów, ale fizycznie takie życie było bardzo męczące, dlatego w wojsku był stosowany alkohol, bez którego by sobie nie poradzili. Przydziałowo 200 gram wódeczki czy wina na głowę, dzięki któremu nie przeszkadzał ból czy zmęczenie. Na jednym z przemarszów zrobiliśmy 37 km na piechotę. Dzięki piwu organizm lepiej się nawadniał.
Tegoroczna bitwa o Nysę została rozegrana już po raz 23, z przerwą w pandemii. Reprezentująca Nysę Legia Polsko – Włoska przy okazji świętowała 20 lecie istnienia.
- Pierwsze bitwy organizowaliśmy jeszcze bez własnych mundurów. Robiliśmy to z pomocą zaprzyjaźnionych rekonstruktorów z Czech, od których się uczyliśmy – wspomina Krzysztof Herman. - W 2003 roku pierwszy raz założyliśmy mundury. W tej chwili jest nas ok. 30, ale mamy także oddziały poza Nysą, w Kędzierzynie Koźlu, Wrocławiu, Połańcu. Jak się zbierzemy razem, to wystawiamy dwa plutony.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?