Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nyska dziupla z drogimi autami. Ruszył proces oskarżonych o paserstwo

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Około 20 luksusowych samochodów z kradzieży rozebrano na części w nyskiej „dziupli”. Oskarżeni o paserstwo twierdzą, że nie wiedzieli, w czym uczestniczą.

W mojej hali dochodziło do demontażu aut, pochodzących z kradzieży. Nigdy z nikim nie rozmawiałam o tym skąd pochodzą, ale mogłam się domyślić, że to albo auta testowe, albo kradzione – wyznała wczoraj w sądzie rejonowym w Nysie 45-letnia Justyna B. z Nysy.

Przyznała się do paserstwa tylko częściowo. Kobieta wynajmowała od miasta halę na terenie dawnych zakładów FSD. To tam w styczniu 2019 roku policja znalazła trzy kradzione luksusowe mercedesy i części innych aut. Śledztwo ujawniło, że pochodzą z włamań i kradzieży na terenie Polski i Niemiec. W Nysie były rozbierane na części, które potem wystawiano na sprzedaż.

Justyna B. twierdzi, że nie miała pojęcia o procederze. W 2016 roku jej mąż trafił do więzienia, ona wraz z dwójką dzieci znalazła się w trudnej sytuacji życiowej. Mąż wynajmował halę i zajmował się handlem samochodami. Żeby zarobić, dała w 2018 roku ogłoszenie, że podnajmie halę.

Znajomy mechanik samochodowy Sebastian K. skontaktował ją wtedy z jakimś człowiekiem, zainteresowanym korzystaniem z hali. Nie spisywała żadnych umów, tylko udostępniała klucze do hali z podnośnikiem, na jeden lub dwa dni. Dostała za to od tajemniczego kontrahenta trzy razy po 2 tysiące złotych.

- Bardzo żałuję, to dla mnie nauczka na całe życie. Moje dzieci przez 7 miesięcy nie miały ani ojca, ani matki – mówiła w sądzie Justyna B., która po wpadce dziupli trafiła do tymczasowego aresztu. Jednak w składanych w śledztwie wyjaśnieniach kobieta stwierdziła, że widziała w swojej hali dwa zagłuszacze, urządzenia do zakłócania sygnału GPS, które uniemożliwiają lokalizację samochodu. Pytała nawet o nie, ale szczegółami się nie interesowała.

Do zarzutu paserstwa nie przyznał się natomiast Sebastian K, z zawodu mechanik samochodowy, który prowadzi własny zakład pod Nysą. W śledztwie wyjaśniał, że zupełnie przypadkowo powiedział jakiemuś swojemu klientowi o trudnej sytuacji Justyny B. i ten postanowił skorzystać z oferty najmu hali.

Kilka razy pośredniczył w kontaktach, przekazywał mężczyźnie klucze, odbierał pieniądze, pomagał też załatwić miejscowego mechanika do rozbiórki. Sam myślał, że w Nysie rozbierane są auta testowe.

Kiedy się zorientował, że to są kompletne i sprawne samochody, a nie zdekompletowane egzemplarze testowe, nabrał podejrzeń i chciał zerwać kontakty. Wtedy dostał dziwny telefon z pogróżkami. Zgodził się więc na wynajem podobno ostatni raz, ale następnego dnia policja aresztowała Justynę B.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nyska dziupla z drogimi autami. Ruszył proces oskarżonych o paserstwo - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto