Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opolanin wyleczony z koronawirusa. Mieszkaniec gminy Branice opuścił raciborski szpital zakaźny. Teraz chce pomagać innym chorym

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Artur Kramarczyk czuje się dobrze. Mówi, że sytuacja w szpitalach zakaźnych jest trudna. - Nie mogłem w nocy spać. Wszyscy mieli kaszel. Niektórzy każdym oddechem jakby walczyli o swoje życie - opowiada portalowi nto.pl. Chciałby teraz zostać wolontariuszem i pomagać innym chorym w czasie tej trudnej epidemii.

Pan Artur Kramarczyk, mieszkaniec gminy Branice w powiecie głubczyckim, spędził blisko trzy tygodnie w szpitalu zakaźnym w Raciborzu.

Jestem już całkowicie zdrowy i mogę z powrotem cieszyć się życiem - cieszy się mężczyzna.

Do szpitala w Raciborzu trafił trzy tygodnie temu po kilku dniach bardzo wysokiej gorączki, którą przechodził w domu.

Pierwotnie został skierowany do Opola, ale ostatecznie pojechał do Raciborza, gdzie miał o wiele bliżej. Początkowo został umieszczony w pojedynczej sali. Jedyne leki jakie otrzymywał to paracetamol. Do ośmiu tabletek dziennie.

Najpierw gorączka nie chciała zejść, ale wreszcie ustąpiła - opowiada nasz rozmówca. Po kilku dniach przeniesiony został do większej sali. Poza nim przebywał tam jeden młody mężczyzna i jeden starszy.

Przyznaje, że obecnie pobyt w szpitalu zakaźnym to dość trudne przeżycie. - W nocy nie mogłem spać, bo wszędzie słychać było kaszlenie. Niektórzy walczyli w ten sposób o każdy oddech. Jeden z mężczyzn leżących obok był podłączony do tlenu - wspomina pan Artur.

Dodatkowo pracownicy szpitala zawsze musieli być ubrani w specjalne kombinezony ochronne. One z kolei "szeleściły" rozpraszając próbujących zasnąć chorych.

- Niektórzy rano, przebudzeni po krótkim śnie, wyglądali jakby wrócili z jakiejś mocno zakrapianej imprezy. Pamiętam te przekrwione oczy - wspomina.

Pan Artur przyznaje jednocześnie, że personel starał się jak tylko mógł, aby otoczyć pacjentów najlepszą opieką. W szpitalu zachowane były także wszystkie standardy bezpieczeństwa. Wybudowano doraźnie specjalne śluzy. Czas starała się umilać lepiej czującym się pacjentom darmowa telewizja.

Nasz rozmówca szczególnie chwali sobie jedzenie, a także wsparcie wolontariuszy dla szpitala. - Mogliśmy liczyć na soki, przekąski, smaczne kaszki. Jedzenie było naprawdę dobre - podkreśla. - Dochodziły do mnie cały czas informacje, że zwykli ludzie dobrej woli przynoszą różne dary.

W sumie większą część pobytu w szpitalu w Raciborzu spędził w dobrym stanie zdrowia. Ale zanim go wypuszczono, lekarze dwa razy wykonywali mu testy.

Zasmuciła go wiadomość, że w momencie kiedy on wracał do domu, w szpitalu zmarła kolejna osoba zakażona koronawirusem.

Cieszy się, że miał tyle szczęścia, że chorobę przeszedł w miarę spokojnie. Teraz chciałby pomagać innym chorym jako wolontariusz. Słyszał np. o problemach w Domu Pomocy w Jakubowicach (gmina Pawłowiczki).

- Musimy się teraz wszyscy wspierać, aby przejść te trudną epidemię - podsumowuje Artur Kramarczyk.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opolanin wyleczony z koronawirusa. Mieszkaniec gminy Branice opuścił raciborski szpital zakaźny. Teraz chce pomagać innym chorym - Głubczyce Nasze Miasto

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto