- Wypadek miał miejsce już po czeskiej stronie, w rejonie Przecznej Hory, a to nawet kilka kilometrów od granicy - mówi natomiast Mariusz Rzepecki, naczelnik Wałbrzysko- Kłodzkiej Grupy GOPR. - Ranny turysta zadzwonił na telefon alarmowy 601 100 300 i połączenie zostało przekierowane do naszej centrali. My nie możemy jednak wjeżdżać na teren obcego państwa. Każdy polski turysta udając się w czeskie góry musi się liczyć z tym, że pomocy będzie mu udzielać czeska służba ratownicza.
Komu więc wierzyć, skoro w prostej sprawie, jaką jest miejsce zdarzenia, relacje są tak różne?
Bezsporne fakty są takie, że polski turysta w ubiegły czwartek ok. 20 w czasie forsownego marszu po górach złamał nogę na kamieniach. Zadzwonił po pomoc do GOPR.
Centrala w Wałbrzychu przyjęła zgłoszenie. Ponieważ GOPR otrzymuje rządowe dofinansowanie na prowadzenie akcji ratowniczych w górach, nie może odmówić pomocy. Najbliższa stacja GOPR znajduje się jednak 110 kilometrów od Głuchołaz w Zagórzu w Kotlinie Kłodzkiej.
Ratownicy już kilka razy jechali stamtąd w Góry Opawskie. Podróż trwa conajmniej 2 godziny. Kiedyś ranny nie doczekał się na przyjazd i zszedł do Pokrzywnej z pomocą znajomych. Tym razem GOPR poprosił o interwencję Horską Służbę w Jesenikach, która na miejsce zdarzenia dojechała po 40 minutach i mimo późnej pory znalazła rannego. Przetransportowano go wózkiem alpejskim do Zlatych Hor, skąd prywatnym autem zabrała go do Polski żona. Za akcję ratunkową zapłaci 170 euro.
Góry Opawskie nie mają swojej służby ratowniczej. Skoro więc GOPR ma za daleko, to od razu dzwońmy do Horskiej Służby.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?