Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażacy pojechali do pożaru w Czechach. Niedługo po tym w polskich wodociągach zabrakło wody

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Dwa gaśnicze samochody polskie i jeden czeski wykorzystały łącznie ok. 25 metrów sześciennych wody. Efekt był taki, że w wodociągu zabrakło wody.
Dwa gaśnicze samochody polskie i jeden czeski wykorzystały łącznie ok. 25 metrów sześciennych wody. Efekt był taki, że w wodociągu zabrakło wody.
Od niedzieli 28 stycznia mieszkańcy wioski Gierałcice koło Głuchołaz skarżą się na braki wody w kranach. Miejscowy wodociąg ma problemy po tym, jak strażacy pompowali wodę do gaszenia domu po czeskiej stronie granicy.

Czeskie Kolnowice i polskie Gierałcice dzieli granica państwa, ale domy obu wiosek znajdują się w odległości zaledwie 200 metrów od siebie. W niedzielę 28 stycznia o 4:00 rano w Kolnowicach wybuchł pożar niezamieszkanego domu. Do pomocy przy gaszeniu poproszono także polską straż, a dyżurny z komendy powiatowej straży w Nysie wysłał tam dwie najbliższe jednostki, między innymi OSP z Gierałcic. Polska i czeska straż ma podpisane umowy o wzajemnej pomocy na pograniczu, wspólne akcje zdarzają się kilka razy w roku.

Na miejscu strażacy uznali, że wodę będą czerpać z hydrantu przy dawnej strażnicy Wojsk Ochrony Pogranicza w Gierałcicach, bo tam jest najbliżej. Dwa gaśnicze samochody polskie i jeden czeski wykorzystały łącznie ok. 25 metrów sześciennych wody. Efekt był taki, że w wodociągu zabrakło wody.

- Faktycznie, w czasie akcji gaśniczej doszło do wypompowania wody z sieci wodociągowej – przyznaje Dariusz Wór – Grech, prezes głuchołaskiej spółki „Wodociągi”.

Gierałcice znajdują się na Przedgórzu Sudeckim. Zabudowa wspina się stopniowo na wzgórza aż do czeskiej granicy, gdzie jest najwyżej. Miejscowy wodociąg czerpie wodę z podziemnego ujęcia w sąsiednich Sławniowicach. Aby poradzić sobie ze wzrostem wysokości, w wiosce jest kilka stacji hydroforowych, pompujących wodę coraz wyżej. Napełnienie takiej sieci jest skomplikowane i trochę trwa.

Na dodatek w czasie niedzielnej akcji gaśniczej doszło do awarii wodociągu. W niedzielę i poniedziałek pracownicy „Wodociągów” ustalali, gdzie do niej doszło. To znów wymusiło czasowe ograniczenie ciśnienia wody w sieci. Na suche krany zżymają się jednak mieszkańcy miejscowości.

- Wody w Gierałcicach nie brakuje. Gdyby nie awaria nie powinno jej wcale zabraknąć. Braki wody są chwilowe, wynikają z ustalania miejsca i z usuwania awarii wodociągu – mówi prezes Wodociągów Dariusz Wór – Grech. – Niestety, takie sytuacje nie zależą od nas i mogą się czasami zdarzać.

Strażacy natomiast komentują, że w czasie akcji gaśniczej wody w publicznym wodociągu nie może zabraknąć. A zapewnienie odpowiednich dostaw jest obowiązkiem firmy wodno - kanalizacyjnej.

- Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie przeciwpożarowego zaopatrzenia w wodę oraz dróg pożarowych, sieć wodociągowa przeciwpożarowa powinna być zasilana w wodę z pompowni przeciwpożarowej, zbiornika wieżowego, studni lub innych urządzeń, zapewniających wymaganą wydajność i ciśnienie na najbardziej niekorzystnie położonych hydrantach zewnętrznych, przez co najmniej 2 godziny - komentuje kpt. Łukasz Nowa, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego PSP. - Takie zadanie jest realizowane poprzez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne, które to z kolei obciąża gminę na podstawie cen i stawek opłat ustalonych w taryfie za wodę zużytą do zasilania publicznych fontann i na cele przeciwpożarowe.

Strażacy mają nieco inną wersję wydarzeń

- Pragnę poinformować, że strażacy z technicznego punktu widzenia nie wypompowują wody z hydrantu, a napełniają zbiorniki wodą pod ciśnieniem, które jest w sieci - dodaje kpt Łukasz Nowak. - Wiąże się to z wydajnością i jednocześnie czasem zatankowania np. zbiornika wodnego samochodu pożarniczego. W tym konkretnym przypadku, najpierw strażacy próbowali skorzystać z hydrantu przy remizie OSP w Gierałcicach. Tam jednak ciśnienie było tak niskie, że postanowili skorzystać z miejsca przy przystanku i strażnicy granicznej. Łącznie zatankowano około 25 metrów sześciennych wody. Tankowały się łącznie dwa samochody. Jeden polski i jeden czeski. Wypompowanie wody następuje wtedy, gdy strażacy przy użyciu linii ssawnej zasysają ze zbiornika zewnętrznego na przykład z akwenu, rzeki czy innego zbiornika.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Strażacy pojechali do pożaru w Czechach. Niedługo po tym w polskich wodociągach zabrakło wody - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto