Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Światowy dzień pszczół przypada na 20 maja. Rozmowa z prezesem Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Antoni Ożóg zaprasza na II Opolski Festiwal Pszczelarski, który zaplanowany jest na niedzielę 21 maja w Opolu.
Antoni Ożóg zaprasza na II Opolski Festiwal Pszczelarski, który zaplanowany jest na niedzielę 21 maja w Opolu. Krzysztof Strauchmann
Małe pasieki dają największą wartość dla środowiska. Powodują, że nasycenie pszczołami jest równomierne - mówi Antoni Ożóg, prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu.

20 maja obchodzimy Światowy Dzień Pszczół. Jako środowisko pszczelarzy na Opolszczyźnie chyba doświadczacie dużo wyrazów sympatii społecznej?

Miałem w życiu wiele zainteresowań. Kiedy zająłem się pszczołami, stwierdziłem, że chyba żadna profesja, zawód czy hobby w Polsce nie jest tak pozytywnie postrzegana, jak pszczelarstwo. Jest moda na ekologię, a pszczelarstwo jest postrzegane jako „ekologia do kwadratu”. To ma głęboki sens.

Jest też moda na zdrowe życie, a produkty pszczele w tym względzie mają wiele do zaproponowania.

Polska jest wiodącym krajem, prowadzącym badania naukowe na temat możliwości wykorzystaniu produktów pszczelich do celów prozdrowotnych. W jednym z takich badań grupie dzieci w okresie jesienno - zimowym podawano syrop miodowo – propolisowy. Profesorowie udowodnili, że zachorowalność w tej grupie spadła o 30 procent. Gdyby udało się nam uzyskać taki efekt w całym społeczeństwie, pozytywne skutki byłyby niesamowite! Albert Einstein powiedział, że jeśli wyginą pszczoły, to ludziom pozostaną cztery lata życia. Mam wrażenie, że środowisko naukowe robi wszystko, żeby rośliny stały się samopylne, żeby nie potrzebowały zapylania. Chyba ci naukowcy zakładają, że prędzej czy później tak zatrujemy środowisko, że nie będziemy w stanie sami się wyżywić. A głód jest jednym z największych zagrożeń mieszkańców Ziemi. Tymczasem pszczoły żyją od milionów lat, mamy od kogo się uczyć. Mają coś takiego, co pozwala im się przystosować.

Sama sympatia społeczna nie wystarczy. Porozmawiajmy o konkretnych działaniach. Czy skończył się choćby problem z opryskami chemicznymi w rolnictwie, które zatruwają pszczoły?

Niestety, ten problem ciągle funkcjonuje. Dotyczy może promila rolników, bo większość rozumie rolę pszczół, ale służby państwowe są w stanie sobie z tym poradzić. Nie ma profilaktycznych kontroli, kontrola ogranicza się do sprawdzania dokumentów. To także efekt pewnej niedoskonałości w systemie prawnym, bo zezwolono na łączenie środków chemicznych dla rolnictwa. To jest korzystne dla rolnictwa, ogranicza czas pracy, zużycie paliwa. Ale od momentu połączenia dwóch środków – owadobójczego i grzybobójczego, odpowiedzialność producenta za wszystko, co powstaje na ich styku, się kończy. Cała odpowiedzialność spada na rolnika. Jestem członkiem zespołu ds. pszczelarstwa w Ministerstwie Rolnictwa. Na spotkaniach tego zespołu postawiliśmy pytanie, czy dopuszczając nowe środki do użytku, sprawdza się jak wpływają na znacznik feromonowy pszczół. Nie dostaliśmy odpowiedzi, ale będziemy drążyć to dalej.

Co to jest „znacznik feromonowy”?

Znacznik feromonowy matki – królowej, to swoista przepustka dla każdej pszczoły, bez której nie zostanie wpuszczona do swojego ula. Zostanie zabita. A to tragedia dla pasiek. Pszczelarstwem zajmuje się w Polsce ok. 100 tysięcy osób, mamy w swoim gronie jest wielu wybitnych specjalistów, chemików. Naukowcy nie mają wątpliwości, że pszczoły, które znajdą się w polu oddziaływania środka chemicznego, tracą lub mają uszkodzony ten znacznik.

Co pan sądzi o lokalnych inicjatywach wsparcia pszczół choćby przez sianie gatunków miododajnych roślin, czy zakładanie kwietnych łąk?

Wszystkie takie inicjatywy są cenne. Nas najbardziej cieszy nowy wymóg w rolnictwie, aby 5 procent poplonów było „kwitnących”, choć to trzeba robić rozsądnie. Trzeba to tak siać, aby faktycznie służyło pszczołom. Posianie poplonów kwitnących po zebraniu rzepaku nie ma najmniejszego sensu, bo nasiona, które zostaną na polu, zagłuszą każdą inną roślinę. Dziś mamy wiele monokultur w rolnictwie. Na tysiącach hektarów pszenicy nic nie kwietnie. Dla pszczół to totalna pustynia. Zasiewy kukurydzy też nic dają pszczołom. Musimy karmić pszczoły w okresach, kiedy dawniej same zbierały pożytek. A jeśli w ulu zabraknie pokarmu, to będzie reglamentowany, a niedobór cukru w jelitach larw jest jedną z przyczyn groźnej choroby pszczół - amerykańskiego zgnilca. To jest potworna tragedia dla pszczelarza, gdy trzeba wytruć wszystkie pszczoły, spalić ule, bo do pasieki dostała się choroba. Żadne rekompensaty nie są w stanie zrekompensować tego cierpienia psychicznego.

Wiem, że jednym z postulatów środowiska jest umożliwienie pszczelarzom dzierżawy skrawków państwowych gruntów rolnych z przeznaczeniem na pasieki. Co na to władze?

Czekamy na rozstrzygnięcia, ale wiem, że Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa wyszukuje takie miejsca. Nasi pszczelarze też szukają remiz śródpolnych. Wieś współczesna stała się noclegownią miasta. W co drugim przydomowym ogrodzie w lecie stawia się basen. Pszczoły garną się do tych basenów. I mamy problemy sąsiedzkie. Chcemy wyprowadzać pasieki dalej od domów i uzyskać efekt rozśrodkowania pasiek, żeby nasycenie i oddziaływanie na środowisko było bardziej korzystne. A przy okazji takie tereny, często nie zagospodarowane, uzyskają dobrego gospodarza.

Odczuwacie rosnącą konkurencję zagranicznych miodów na polskim rynku?

Mamy z tym problem. Wielu naszych pszczelarzy pozostało z niesprzedanym miodem. Realia rynku powodują, że koszty utrzymania pasiek w Polsce są dużo wyższe niż na Ukrainie czy w Chinach. Sam cukier, który jest istotnym składnikiem w trzymaniu pasiek, podrożał o 81 procent. Jako pszczelarze nie potrafimy zrozumieć, dlaczego nie chronimy naszych produktów? Dlaczego w przetwórniach miód jest mieszany? Dlaczego w sklepach jest miód, na którego etykiecie pisze: Miód z Unii Europejskiej i spoza UE? Uważamy, że mieszanie miodów jest niedobre, nie znajduje uzasadnienia. Jedyne, co udało się wywalczyć, to wymóg, by na etykietach pojawił się skład z jakich krajów pochodzi miód. Apelowaliśmy, aby był też podany skład procentowy, ale niestety trudno jest udowodnić, ile miodu pochodzi z danego kraju.

Od niedawna pasieki dostają dofinansowania do rodzin pszczelich. To duże wsparcie dla pszczelarzy?

Przez dwa pierwsze lata stawka wsparcia bezpośredniego do rodziny pszczelej wynosiła z 20 złotych na rok. Od tego roku to 50 złotych. Pszczelarz korzysta też ze wsparcia finansowego na zakup leków i matek pszczelich. Traktujemy to jako początek dobrych zmian i liczymy na kolejne. Otrzymanie takiej pomocy jest obwarowane wieloma warunkami, pszczelarz musi pozostawać pod nadzorem służb weterynaryjnych, zarejestrować pasiekę i dostać numer ewidencji w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pasieka i pracownia musi mieć określony wygląd. Pomoc rządowa to szansa, ale aż 20 procent pszczelarzy z województwa opolskiego nie zapisało się w tym roku na leki dotowane. Tymczasem ciągle poważnym problemem jest choroba zakaźna - warroza. Jeśli 100 procent rodzin pszczelich na danym terenie nie będzie leczone, to reinwazja choroby będzie tak duża, że zagrozi nawet leczonym rodzinom pszczelim. Skoro wydaje się duże pieniądze krajowe i unijne na ten cel, to trzeba zrobić wszystko, aby leczenie było powszechne. W sąsiednich Czechach jest bezwzględny wymóg rejestracji pasiek. Inspekcja weterynaryjna tego pilnuje. W Polsce zbyt dużo pasiek pozostaje poza dozorem Inspekcji Weterynaryjnej. Wystarczy przejrzeć różne forma internetowe dla poczatkujących pszczelarzy. Pytania jakie tam zadają świadczą, że takie osoby w ogóle nie powinny mieć tak cudownych owadów. Tracą swoje pieniądze, robią krzywdę pszczołom, ale generują też zagrożenia dla pszczelarzy w sąsiedztwie.

Czy pszczelarze nie chcą się uczyć?

Nasi pszczelarze chcą się uczyć. Naszą szkołę w Charbielinie od 2019 roku ukończyło ponad 600 absolwentów. Niestety, średnia wieku w naszym środowisku przekracza w województwie 65 lat. Gdy starszym ludziom robi się trudności, stawia wymagania, bo musza gdzieś zarejestrować pasiekę, wyrobić zezwolenie na sprzedaż bezpośrednią lub rolniczy handel detaliczny, to w efekcie część pszczelarzy zrezygnuje z zakupu matki, albo z wnioskowania o wsparcie bezpośrednie. Ci ludzie nie chcą jeździć i załatwiać. Uważają, że skoro do tej pory mogli funkcjonować, to zmiany są niepotrzebne. Tymczasem mali pszczelarze dają największą wartość dla środowiska. To ich pasieki powodują, że nasycenie pszczołami jest równomierne.

Zapraszamy na II Opolski Festiwal Pszczelarski

21 maja w niedzielę Nowa Wieś Królewska, Opole, plac Kościelny 2a.
O godz. 10.30 uroczysta msza święta. O godz. 12 prof. Artur Sojko wygłosi otwarty wykład „Zdrowie pszczół, a zdrowie ludzi”. Od godziny 9 będą prezentacje producentów sprzętu pszczelarskiego, aleja pszczół i miodów, gdzie można kupić produkty pszczele. Będą też atrakcje i zabawy dla dzieci.

II Opolski Festiwal Pszczelarski już w niedzielę na pl. Kościelnym 2a

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Światowy dzień pszczół przypada na 20 maja. Rozmowa z prezesem Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto