MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Święta w Nysie. Franciszkanie budują szopkę

Klaudia Pokładek
Archiwum prywatne
Słoń ze Sri Lanki tradycyjnie wystąpi jako nasza gwiazda medialna. Będzie też wołek, osiołek, Trzej Królowie, pasterze, Dzieciątko z Rodziną. Czyli symbolika zostanie zachowana.

Żadnych udziwnień, nowatorskich rozwiązań i elementów zaskoczenia póki co nie planujemy - zapewnia ojciec Jonasz Marian Pyka, proboszcz parafii św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie, gdzie jak co roku budowana jest bożonarodzeniowa szopka. Jedna z największych na Opolszczyźnie.

Potężna konstrukcja, która ma blisko dziesięć metrów długości i szerokości, zajmuje niemal całe prezbiterium kościoła.

Przy rozstawianiu stelaży i rusztowań, rozciąganiu makiety i ustawianiu figur pracują nie tylko Franciszkanie, ale również parafianie. Bo potrzeba sporo chłopa i siły.
- Pomagają nam głównie emeryci, bo mają trochę więcej wolnego czasu niż młodzi - dodaje proboszcz.
Zdaniem niektórych historia nyskiej szopki u franciszkanów sięga 1902 roku.

Zorganizowali ją podobno tuż po tym, jak przybyli na te ziemie. Najpierw jednak robiona była w małym kościółku w centrum Nysy, tuż przy dzisiejszym magistracie. Wówczas bowiem świątynia ta należała nie do zielonoświątkowców, jak dziś, ale właśnie do franciszkanów.
- Dopiero później przenieśliśmy się wraz z szopką poza miasto. Bo nasz obecny klasztor przed wojną leżał za granicami Nysy - tłumaczy ojciec Jonasz.

Jeden pasterz stracił ucho, inny – palec
Od tego czasu najpewniej wiele się zmieniło, chociaż niektóre figury pamiętają tamte zamierzchłe czasy. Zwłaszcza pasterze, bo ci są najstarsi. I siłą rzeczy mocno poobijani:
- Jeden stracił ucho, drugi jest bez palca. Przydałoby się to wszystko kiedyś połatać - przyznaje franciszkanin.
Największą i też jedną ze starszych postaci jest... słoń. Jako jedyny z całego towarzystwa drewniany (reszta figur wykonana jest z gipsu). Nikt dziś dokładnie nie wie, jak i dlaczego znalazł się w szopce, ale zdaniem proboszcza całkiem dobrze się komponuje, zwłaszcza z hinduskim królem.

- Na słoniu jednak poprzestaniemy i żadnych żyraf ani hipopotamów nie będziemy dostawiać. W końcu to szopka, a nie zoo - uśmiecha się ojciec Jonasz.

W bardzo realnych planach, może nawet przyszłorocznych, jest zmiana mocno już zniszczonego tła, czyli płótna z panoramą Nysy. Franciszkanom marzy się nowa płachta. - Rozmawialiśmy już o tym, także z parafianami, ale zobaczymy, jak będzie. To droga sprawa. Potrzebne byłoby na to jakieś kilkanaście tysięcy złotych. Wszystko rozbija się o pieniądze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto