Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Utknął w zagrodzie z płonącą altaną. Przed ogniem uratował go sąsiad. Co za historia spod Głuchołaz!

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Ten pożar mógł się skończyć tragedią dla starszego mężczyzny, zamieszkującego altanę ogrodową pod Głuchołazami. Chciał uciec, ale nie mógł się wydostać za ogrodzenie.

- To było po godzinie 22, szliśmy już z żoną do sypialni, kiedy ona zauważyła przez okno blask ognia na terenie sąsiednich ogrodów działkowych – opowiada Rafał Wójcik z Konradowa pod Głuchołazami.

Obok jego domu znajduje się kompleks ogrodów, podlegający pod Rodzinne Ogrody Działkowe w Głuchołazach. Pan Rafał wiedział, że na terenie jednego z ogrodów, w murowanej altanie od kilku lat mieszkał starszy mężczyzna.

- Pobiegłem tam, a żona zadzwoniła na straż pożarną. Płonął już cały budynek, ogień wyszedł na dach – opowiada Rafał Wójcik. – Ten starszy mężczyzna o własnych siłach wyszedł z altany, ale nie mógł się wydostać za ogrodzenie, bo wcześniej zamknął furtkę do ogrodu, a klucze zostawił w płonącej altanie.

W płonącej pułapce

Starszy pan prawdopodobnie zasnął. W zimne dni ogrzewał swój domek metalowym kominkiem i to prawdopodobnie on stał się źródłem pożaru. Kiedy się ocknął, domek już płonął. Przez chwilę próbował jeszcze gasić, szukał swoich rzeczy, ale potem uciekł na zewnątrz w samej piżamie, boso.

Ogrodzenie ogrodu nie jest wysokie, ma nieco ponad metr, ale dla starszego, niesprawnego mężczyzny to za wysoko, żeby się przedostać przez przeszkodę. Od altany do płotu jest zaledwie 4 – 5 metrów, a temperatura otoczenia ciągle rosła od pożaru. Uwięzionemu w środku groziły co najmniej poważne poparzenia.

- Krzyknąłem do niego, żeby dał mi siekierę, leżącą w ogrodzie. Siekierą rozwaliłem kłódkę na furtce i wyciągnąłem go na zewnątrz, bo chciał jeszcze w szoku wracać. Po chwili przyjechała straż pożarna – opowiada Rafał Wójcik.

- Ten człowiek jest bohaterem – komentuje postawę mieszkańca Konradowa kpt. Dariusz Pryga, rzecznik Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Nysie. – Gdyby nie jego działania mogło dojść do tragedii. Dziękujemy za ten bohaterski czyn.

- Nie zrobiłem nic wyjątkowego, ale to się mogło źle skończyć – mówi skromnie Rafał Wójcik.

Nie chciał iść do szpitala

Pożar gasiło 5 jednostek straży, na miejsce wezwano także karetkę pogotowia. Poszkodowany mężczyzna odmówił ratownikom medycznym zabrania go do szpitala. Załoga karetki opatrzyła go na miejscu i zostawiła pod opieką sąsiadów. Rafał Wójcik wraz z żona przyjęli go do siebie na nocleg, dali mu buty i kurtkę.

Następnego dnia okazało się, że oparzenia na skórze starszego pana są poważne, całą twarz i ręce miał w bąblach. Tymczasem mieszkaniec altany stracił w pożarze telefon komórkowy i nie potrafił skontaktować się z rodziną.

Rafał Wójcik wraz z żoną za pomocą internetu i mediów społecznościowych odnaleźli dorosłego syna starszego pana, zawiadomili go o zdarzeniu. Syn po kilku godzinach odebrał swojego ojca spod opieki sąsiadów. A w spalonej altance zostały tylko dwa psy, czekające wiernie na powrót właściciela.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Utknął w zagrodzie z płonącą altaną. Przed ogniem uratował go sąsiad. Co za historia spod Głuchołaz! - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto