Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zaginieni z Nysy. Gienek i inni ciągle nie wrócili do domu. Czy ktokolwiek ich widział?

Krzysztof Strauchamnn
Jerzy Strzelczyk
Co roku policja na Opolszczyźnie przyjmuje pół tysiąca zgłoszeń o zaginięciach. Niektóre poszukiwania trwają latami. Niektóre kończą się fiaskiem i... tajemnicą.

Ostatni raz widzieli go na paryskiej stacji metra Palais Royal. Wszyscy uczestnicy zakładowej wycieczki z Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Siestrzechowicach pod Nysą. 8 listopada 2013 roku jechali już do hotelu, bo tego dnia wieczorem wracali do kraju.

- Podjechał pociąg i wszyscy zaczęli się pchać do środka. A on grzecznie przepuszczał innych - opowiada Jerzy Strzelczyk, uczestnik wycieczki. - Kiedy zamknęły się drzwi i metro ruszyło, zobaczyliśmy, że on jeden został na peronie. Machaliśmy mu jeszcze, żeby został i czekał na nas w tym miejscu.

Przewodnik wycieczki wysiadł na następnej stacji i po 5, może 7 minutach był z powrotem na Palais Royal. 58-letniego Eugeniusza Kotwickiego z Siestrzechowic już nie było.

- Z przewodnikiem przeszukaliśmy tego dnia 19 stacji metra na tej linii - opowiada Józef Samborski, prezes RSP. - Pytaliśmy, nikt go nie widział. Poszliśmy do policji w metrze, ale okazało się, że kamery monitoringu na stacji były wyłączone.

Powrót do Polski opóźnił się o 4 godziny, bo wszyscy czekali na efekty poszukiwań. Nasz przewodnik został jeszcze dwa dni dłużej, żeby sprawdzać, czy nie ma nowych wiadomości. Nic. Do dzisiaj. Był chłop i nie ma chłopa.
Eugeniusz Kotwicki to prosty, spokojny człowiek. Ma żonę i dorastającą córkę, pracował w niewielkiej rodzinnej firmie. Nigdy nie był za granicą. Nawet swoją miejscowość opuszczał rzadko. Nie znał języków. Tego dnia nie miał przy sobie nic, oprócz dwóch bagietek kupionych na drogę powrotną. Ani pieniędzy, ani telefonu, ani żadnych dokumentów.

Jego zaginięcie zgłoszono do polskiego konsulatu w Paryżu, w żandarmerii, do organizacji społecznej zajmującej się opieką nad bezdomnymi, do polskiej parafii w Paryżu. W Polsce zawiadomiono fundację Itaka. Także burmistrz Nysy Jolanta Barska, odwiedzając paryski konsulat, pytała o Kotwickiego. Nikt nie ma nowych wiadomości.

Tajemnice jeziora w Otmuchowie
Jarosław Drózd, 41-letni mieszkaniec Raciborza, przyjechał do Otmuchowa 29 maja 2013 roku. Wynajął pokój na cztery dni w jednym z ośrodków wypoczynkowych przy ul. Kąpielowej. Miał wędkować. 1 czerwca, kiedy upłynął opłacony termin, personel ośrodka zorientował się, że turysty nie ma. Zostawiono mu w drzwiach prośbę o kontakt.

Potem dyrektor wszedł do jego pokoju. Wszystkie rzeczy mieszkańca Raciborza, w tym jego dokumenty, były w środku. Tymczasem nikt nie widział go już od dwóch dni. Matka i brat zaginionego zaczęli poszukiwania na własną rękę. Brat przyjechał z zagranicy do Otmuchowa, obchodził teren, rozmawiał z wędkarzami, z obsługą zapory na jeziorze. Wynajął kajak, opłynął brzegi jeziora, nurkował w poszukiwaniu ciała.

Rodzina Jarosława Drozda jest przekonana, że on utonął w Jeziorze Otmu­chowskim. Kiedyś miał uraz głowy, często cierpiał na zawroty głowy i migreny. Mógł się przewrócić, chodząc nad brzegiem. Mężczyzna miał się zgłosić 3 czerwca do zakładu karnego do odbycia kary pozbawienia wolności. Krewni przekonują jednak, że to był bardzo krótki wyrok za niepłacone alimenty. Jarosław na pewno nie uciekał przed więzieniem. Odwrotnie.

Jego sytuacja życiowa zaczęła się polepszać. Założył firmę, która sprzedawała generatory prądu w nowej technologii. Dogadywał się z narzeczoną, tęsknił do swojej chorującej córeczki. Gdyby nawet chciał przed czymś uciec, to przecież ściągnąłby ich do siebie.

Nigdy się nie dowiemy
56-letni Jarosław Ludwa z Wójcic w gminie Otmuchów wyszedł z domu 23 czerwca 2013 roku około 17.00. Żona i córka akurat przebywały u rodziny, ale jego widział sąsiad. Wyglądał normalnie, był bez bagaży, pieniędzy. Zabrał ze sobą tylko prawo jazdy i dowód osobisty. Nie odnalazł się.

Rodzina poza powiadomieniem policji sama przeszukiwała okolicę, rozwieszała plakaty z fotografią Jarosława Ludwy i telefonami kontaktowymi do siebie. Pół roku później bliscy poprosili o pomoc znanego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Narysował im mapę z miejscem koło Wójcic, gdzie trzeba szukać ciała. Policja sprawdziła teren. Bez efektu.

Co roku opolska policja przyjmuje ponad pół tysiąca zgłoszeń o zaginięciach. Część z zaginionych znika świadomie. Młode kobiety wyjeżdżają, zajmują się prostytucją. Nie chcą utrzymywać kontaktu z rodzicami. Czasem tylko wyślą kartkę - żyję, bądźcie spokojni. Nawet jeśli policjanci trafią na nie przy jakiejś okazji, mogą tylko powiadomić bliskich o odnalezieniu zaginionej. I o tym, że nie życzy sobie ona kontaktu.

Część zaginionych odnajduje się sama. Zazwyczaj niedługo, po kilku dniach od zgłoszenia. Czasem odnajdują się tylko szczątki. Dzięki badaniom DNA można je zidentyfikować. Bliscy mogą urządzić pogrzeb, zakończyć wszy­stkie sprawy formalne, przeprowadzić spadek. Wdowy mogą ponownie wyjść za mąż.

Szczątki Henryka Żaka z Niemysłowic koło Prud­nika odnalazły się wiosną 2014. Spacerowicz trafił w lesie na ludzką czaszkę i kości. 61-letni mężczyzna wyszedł z domu 16 lipca 2011. Dorabiał sobie, wyrabiając brzozowe miotły, więc rodzina podejrzewała, że mógł pojechać na rowerze do lasu. Sąsiedni las przeszukano kilka razy, z policją, ze znajomymi. Tymczasem on leżał w krzakach na drugim krańcu lasu.

79-letni Czesław Mokrzycki, mieszkaniec Domu Pomocy Społecznej w Kopernikach, zaginął 15 stycznia. Mimo dużych poszukiwań jego ciało znaleziono dopiero 9 kwietnia w rowie z wodą, kilka kilometrów dalej.
Już nigdy się nie dowiemy, jak zmarli.

Zaginieni z Nysy. Policja poszukuje:
Anna Antkowicz z Nysy - ur. 1998, 170 cm wzrostu, oczy jasne, włosy ciemny bląd
Irena Derbacz z Nysy - ur. 1951, 165 cm wzrostu, oczy jasne, włosy siwe
Dominika Forczek z Lipowej - ur. 1998, 180 cm wzrostu, włosy czarne, farbowane
Izabela Ozimek z Jarnołtówka - ur. 1983, 165 cm wzrostu, włosy ciemne
Iwona Staszak z Głuchołaz - ur. 1969, 160 cm wzrostu, włosy ciemne
Łukasz Stefanowski z Otmuchowa - ur. 1984. 185 cm wzrostu, jasne oczy, włosy ciemne­
Anna Antkowicz z Nysy - ur. 1998, 170 cm wzrostu, oczy jasne, włosy ciemny blond
Irena Derbacz z Nysy - ur. 1951, 165 cm wzrostu, oczy jasne, włosy siwe
Dominika Forczek z Lipowej - ur. 1998, 180 cm wzrostu, włosy czarne, farbowane
Izabela Ozimek z Jarnołtówka - ur. 1983, 165 cm wzrostu, włosy ciemne
Iwona Staszak z Głuchołaz - ur. 1969, 160 cm wzrostu, włosy ciemne
Łukasz Stefanowski z Otmuchowa - ur. 1984. 185 cm wzrostu, jasne oczy, włosy ciemne­

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto