Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ktoś strzelał do moich kotów". Zwyrodnialec w Nadziejowie pod Nysą urządził sobie makabryczną zabawę. Szuka go policja

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Dla Michała Lewandowskiego i Barbary Strzeleckiej koty są jak członkowie rodziny. Trudno im zrozumieć, kto mógł sobie zorganizować makabryczną "zabawę" z udziałem zwierząt. - Mamy nadzieję, że policja ustali sprawcę - mówią.
Dla Michała Lewandowskiego i Barbary Strzeleckiej koty są jak członkowie rodziny. Trudno im zrozumieć, kto mógł sobie zorganizować makabryczną "zabawę" z udziałem zwierząt. - Mamy nadzieję, że policja ustali sprawcę - mówią. archiwum prywatne
Dwa młode kotki stały się dla niego żywą tarczą. Zwierzęta zostały postrzelone z wiatrówki w głowę i brzuch. Jeden niemal przypłacił to życiem.

Barbara i Michał mieszkają w Nadziejowie pod Nysą od dwóch lat. Gdy ponad rok temu wolnożyjąca kotka okociła się na ich strychu, przygarnęli zarówno matkę, jak i jej maluchy. Cała piątka żyje w zgodzie z psem pary.

- Przed Wielkanocą zauważyliśmy, że jeden z kotów, Fredziu, ma rankę na głowie, a po dotknięciu w okolicy ucha można było wyczuć zgrubienie - mówi Michał Lewandowski. – Nasze koty to pieszczochy, które większość czasu spędzają z nami w domu. Są pod stałą opieką weterynarza, dlatego – gdy tylko zauważyliśmy, że coś się dzieje – zabraliśmy go do lecznicy.

Po prześwietleniu okazało się, że w głowie kotka utkwił śrut. – Nabój trafił między oczy i przemieścił się w okolicę ucha. Weterynarz stwierdził, że gdyby strzał padł centymetr niżej, to kot mógłby stracić oko, a nawet zginąć – relacjonuje pan Michał.

Do gabinetu weterynaryjnego trafił też kot Florek, bo jego właścicielka wyczuła zgrubienie na brzuszku kotka.

– Prześwietlenie pokazało, że i u niego w ciele tkwi śrut. Przerażające jest to, że ktoś postanowił sobie urządzić zabawę kosztem niewinnych zwierząt. Dla nich ta „zabawa” oznaczała cierpienie, a mogło się przecież skończyć o wiele gorzej – mówi Barbara Strzelecka. - Jeśli kot pojawił się u kogoś w ogródku, a właściciel sobie tego nie życzył, wystarczyło dać nam znać. Szukalibyśmy sposobu na to, by zapobiec takim sytuacjom. Od tamtego czasu każde wyjście zwierząt na dwór to dla nas stres, bo boimy się, żeby nie stała im się krzywda. Początkowo zdecydowałam, że nie będziemy ich wcale wypuszczać na zewnątrz, ale pani weterynarz odwiodła mnie od tego pomysłu. Mówiła, że zabranie im wolności, którą znają, byłoby krzywdą dla nich. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak po każdym powrocie sprawdzić uważnie, czy znowu ktoś ich nie postrzelił.

Para o sprawie poinformowała policję. – Funkcjonariusze z Otmuchowa faktycznie przyjęli takie zgłoszenie – potwierdza podkom. Karol Brandys z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. – Trwają czynności, które mają doprowadzić do ustalenia, kto strzelał do kotów. Sprawcy może grozić nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Ktoś strzelał do moich kotów". Zwyrodnialec w Nadziejowie pod Nysą urządził sobie makabryczną zabawę. Szuka go policja - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto