Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komendę w Nysie podpalili robotnicy

Fabian Miszkiel
Pożar komendy policji w Nysie gasiło 80 strażaków i 25 zastępów.
Pożar komendy policji w Nysie gasiło 80 strażaków i 25 zastępów. Fabian Miszkiel
To podczas remontu został najpewniej zaprószony ogień w nyskiej komendzie policji. Prokurator już postawił zarzut.

Nieumiejętne obchodzenie się z palnikiem gazowym to prawdopodobna przyczyna pożaru dachu komendy powiatowej policji w Nysie. Do zaprószenia ognia miał przyczynić się jeden z robotników prowadzących w budynku prace remontowe.

- Usłyszał on zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru - mówi Sebastian Biegun, prokurator rejonowy w Nysie. - Przyznał się do zarzucanego czynu i złożył obszerne wyjaśnienia. Grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Wobec niego nie zostały zastosowane żadne środki zapobiegawcze.

W nyskiej komendzie od kilku miesięcy trwał remont. Mężczyzna razem z innym pracownikiem został zatrzymany przez policję poza Nysą krótko po wybuchu pożaru. Obaj mężczyźni byli nietrzeźwi. Robotnicy remontujący nyską komendę wykonywali m.in. prace na dachu budynku, zgrzewając pokrycie papowe właśnie palnikiem i to według biegłych z zakresu pożarnictwa mogło przyczynić się do pożaru.

Ogień pojawił się na dachu w środę 9 listopada około 17.30 i szybko się rozprzestrzenił. Pożar gasiło 25 jednostek straży pożarnej i 80 strażaków. Akcja gaśnicza trwała ponad 9 godzin i zakończyła się dopiero nad ranem. Obserwowały ją tłumy gapiów, które zgromadziły się przed płonącym budynkiem.

Akcja gaśnicza była niebezpieczna, bo jak się okazało, na dachu były składowane cztery butle gazowe. Na szczęście nie doszło do eksplozji, która mogła być tragiczna w skutkach, ale jeden ze zbiorników rozszczelnił się i płonący gaz dodatkowo podsycał ogień.

Mimo, że od pożaru minął tydzień, to policjanci cały czas szacują straty. Spłonęło 430 m kw. dachu o wartości pół miliona złotych oraz całe poddasze. Znaczna część budynku nie nadaje się też do użytku. Zalana jest część drugiego piętra i sprzęt, z którego policjanci korzystali. Woda przelała się też przez sufit pierwszego piętra i trafiła nawet do piwnic. Trzeba było zdemontować maszt radiowy, bo przymocowana do zgliszcz dachu konstrukcja groziła zawaleniem.

Policjanci zapewniają, że mimo pożaru starają się pracować normalnie. Swoją pomoc zadeklarowała gmina i powiat. Starosta do dyspozycji policji użyczył budynek po PCPR przy ul. Słowiańskiej. Ponadto gmina i powiat chcą przekazać nieużywane przez nich komputery.

- Trwają przygotowania do przeniesienia tam wydziału ruchu drogowego i wydziału dzielnicowych - mówi st. asp. Rafał Wandzel. - Nasi technicy pracują nad przeniesieniem tam sieci teleinformatycznej.

Anonimowo nyscy policjanci mówią, że od pół roku pracowali w katastrofalnych warunkach. Na ścianach w najlepsze rósł grzyb, a tynk z sufitu sypał się im na głowę. Kuleć miała też organizacja remontu. Robotnicy pracowali w pomieszczeniach razem z funkcjonariuszami prowadzącymi służbowe czynność. Miało też dochodzić do przypadków, kiedy przesłuchania były prowadzone w obecności pracujących obok robotników.

- Nie otrzymaliśmy żadnych zawiadomień o ewentualnych nieprawidłowościach przy prowadzeniu remontu w nyskiej komendzie - mówi Marek Cygan, inspektor budowlany w Nysie.

Fot. fabian miszkiel (2)
Spaliło się 430 m kw. dachu oraz poddasze. Do użytku nie nadaje się też drugie piętro.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto