Prezes nyskiej odlewni Max Roman Grzesica po raz drugi zaprosił do siebie mieszkańców. W listopadzie ubiegłego roku zapowiedział publicznie, że do końca czerwca uruchomi na żeliwiakach nowoczesne filtry suche, które znacznie ograniczą ilość emitowanych do powietrza pyłów.
- Niestety, praktyka okazała się bolesna. Zakończenie tej inwestycji jest możliwe na koniec września tego roku - mówił tym razem prezes Roman Grzesica. - Opóźnienia nie wynikły z mojej winy. Inwestycja jest w trakcie i nie ma od niej odwrotu. Mamy zapewnione finansowanie. Robimy wszystko, co można.
Wykonanie i zainstalowanie nowych urządzeń filtrujących żeliwiaki spółka Max zleciła z listopadzie firmie Ferro - Masz z Łodzi, która ma doświadczenie w tej branży. Przedłużył się proces projektowania, zwłaszcza w części budowlanej, bo instalacja stanie częściowo na nowych fundamentach. Prezes Roman Grzesica tłumaczył to też obiektywnymi przeszkodami.
Odlewnia powstała w 1860 roku, część obiektów nie ma dokumentacji, dopiero w czasie prac odkrywkowych wychodzą różne budowlane niespodzianki. Projektant części budowlanej złożył już wniosek o pozwolenie na budowę, ale starostwo zażądało jego uzupełnienia.
- Architekt zapewnia mnie, że wszystkie dokumenty złoży w starostwie jeszcze w tym tygodniu - mówi Roman Grzesica.
- Jeśli dokumentacja będzie kompletna wydamy pozwolenie niezwłocznie. Nawet w ciągu tygodnia - deklarowała Alina Baran z zarządu powiatu.
Potem do zakładu wejdzie firma budowlana, która zrobi fundamenty i instalatorzy z Ferro - Masz, którzy potrzebują ok. 2,5 miesiąca.
Mieszkańcy przyjęli z wątpliwością zapewnienia, że filtry ruszą już za 3,5 miesiąca. Po raz kolejny poskarżyli się też na emitowane przez odlewnię spaliny, które - w ich opinii - osiadają na samochodach, uniemożliwiają otwieranie okien w mieszkaniach, utrudniają oddychanie.
Dyrekcja zakładu odpowiadała na to, że odlewnia działa legalnie. Ma wydane pozwolenia na emitowanie pyłów do atmosfery w ściśle określonej ilości i żadna kontrola urzędowa nie wykazała im łamania pozwoleń.
- Pan nas truje - mówił w emocjach do szefa odlewni jeden z mieszkańców sąsiedztwa. - Pójdę do lekarza, będę się domagał odszkodowania.
- Wypraszam sobie używania określenia, że kogoś truję - odpowiadał prezes Roman Grzesica. - Mamy wszelkie dopuszczenia do działania.
Władze spółki Max zleciły też dodatkowe prace, zwiększające ochronę środowiska: wykonanie filtrów na kratach wstrząsowych i nowej śrutownicy.
OPOLSKIE INFO - 8.06.2018
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?