Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Pyć przez lata konstruował w Nysie najlepsze samoloty

Fabian Miszkiel
Choć Wojciech Pyć jest już na modelarskiej emeryturze nie rozstał się ze swoją pasją. W swoim modelarskim kącie szykuje ekranoplan.
Choć Wojciech Pyć jest już na modelarskiej emeryturze nie rozstał się ze swoją pasją. W swoim modelarskim kącie szykuje ekranoplan. Fabian Miszkiel [O]
Samoloty konstrukcji Wojciecha Pycia miały osiągi lepsze niż samochody Formuły 1, a on sam przez długie lata uczył młode pokolenia, jak konstruować lotnicze prototypy. Przez jego warsztat przewinęły się tłumy.

Wojciech Pyć przez całe swoje życie samodzielnie skonstruował prawie setkę samolotów. Przeróżnych. Szybowców i śmigłowych. Projektowaniu i budowie latających maszyn oddaje się nieprzerwanie od ponad 50 lat. To kawał czasu, który miłośnik poświęcił na żmudne kreślenie sylwetek płatowców, a potem montowanie ich w całość, loty próbne, poprawianie konstrukcji i starty w zawodach.

Mieszkaniec Nysy przez ponad 30 lat kierował kołem modelarskim, na którym pojawiały się tłumy młodych chłopaków. To kawał historii, bo wielu z nich założyło już swoje rodziny. Wśród uczestników koła były także kobiety. W modelarskim rzemiośle wychował mistrzów Polski. Na zawody z nimi jeździł po całym kraju.

Modele da się robić trzema palcami

Śmiało można chyba powiedzieć, że Wojciech Pyć modelarstwu poświęcił całe swoje życie. Jego modele to nie półkowe eksponaty, które tylko ładnie wyglądają, ale prawdziwe samoloty, które latają i wykonują figury. Jak sam przyznaje lotnictwo i modelarstwo kręciły go od zawsze.

- Już w podstawówce czytałem i zbierałem prasę lotniczą i modelarską. Na początku składałem modele kartonowe. Z różnym skutkiem - opowiada z uśmiechem modelarz.

Chłopięce zainteresowania podsycił potem nauczyciel pana Wojciecha ze szkoły średniej. Kiedy dowiedział się, że ten interesuje się modelarstwem, nie dał mu spokoju.

- Nazywał się Ryszard Mikłaszewicz, uczył w Carolinum geografii. Lewą rękę miał obciętą w połowie, nie miał oka, a w prawej dłoni tylko trzy palce. Okaleczył go jakiś wybuch, ale modele sklejał. Takim był zapaleńcem - wspomina Wojciech Pyć.

Chłopacy siedzieli u niego po lekcjach i sklejali modele. Nie trwało to długo, bo geograf wyjechał z Nysy. Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku powstała modelarnia w klubie oficerskim przy obecnej ul. Obrońców Tobruku. Wojciech Pyć szlifował swoje umiejętności pod okiem Henryka Broczkowskiego, który był tam instruktorem. Potem modelarnia przeniosła się do FSD. Ni z tego, ni z owego Wojciech Pyć otrzymał propozycję prowadzenia własnej modelarni w siedzibie spółdzielni na osiedlu Komisji Edukacji Narodowej. Swoją pracownię prowadził przez kilkadziesiąt lat! Do ubiegłego roku, kiedy przeszedł na emeryturę.

Jeden model to kilka miesięcy pracy

Modelarnia mieściła się w dużym pomieszczeniu piwnicznym o powierzchni około 50 m kw. Trzy razy w tygodniu na całe popołudnia do samego wieczora, nieprzerwanie przez 37 lat do Wojciecha Pycia przychodziła młodzież. Głównie chłopacy, ale przewinęło się kilka dziewcząt. To było miejsce z klimatem. Każdy wolny kąt na ścianie i pod sufitem zajmowały modele samolotów. Było ich tam kilkadziesiąt. Niektóre mają teraz 40 lat i wciąż mogą latać. Na dużej półce przy ścianie były narzędzia i materiały potrzebne do wykonania modeli. Na drugiej stały puchary. Nad nią, na ścianie - niezliczona ilość dyplomów. Młodzi konstruktorzy pracowali przy dziesięciu stołach technicznych ustawionych w dwóch rzędach. Przy każdym mogły pracować dwie osoby.

- To bardzo drobiazgowa praca, która zaczyna się w głowie - tłumaczy Wojciech Pyć. - Trzeba dokładnie obmyślić i zaprojektować model. Ma przecież latać, więc wszystkie jego elementy muszą być przemyślane. Trzeba przewidzieć, jak zachowa się w powietrzu. Po sklejeniu za wiele nie można już zrobić...

Kiedy kończyła się praca kreślarska, zaczynało się wycinanie elementów modelu. Każdy etap wymaga ogromnej cierpliwości, ale nie tylko. Adeptów, którzy przychodzili do pracowni Wojciecha Pycia, modelarz uczył precyzyjnego posługiwania się narzędziami. Potem elementy trzeba było złożyć, ale to zaledwie półmetek prac.

- Zawsze powtarzałem moim podopiecznym, że wykonanie modelu to jeszcze nie wszystko. Ten model trzeba jeszcze nauczyć latać - wyjaśnia Wojciech Pyć.

Żeby latać, musiał być doskonale wyważony. Do perfekcji trwało takie ustawianie sterów, żeby spełniały dobrze swoją funkcję, a model zachowywał się w powietrzu z gracją.

Lepsze niż samochody F1

Choć słowo model nie oddaje charakteru imponujących konstrukcji, które tylko z zewnątrz wyglądają jak zabawki. Stworzenie jednego egzemplarza trwa kilka miesięcy. Sam proces jest fascynujący. By model mógł latać, musi być lekki. Najczęściej minisamoloty - które wcale nie są takie małe, bo rozpiętość skrzydeł niektórych dochodzi do trzech metrów - nie ważą więcej niż 1 kg. Ultralekka konstrukcja swoje właściwości zawdzięcza balsie. To drzewo modelarzy. Jego drewno jest lekkie jak piórko. Sześcian o boku 10 cm potrafi ważyć zaledwie 44 gramy! To z niego modelarze budują kadłuby i szkielety skrzydeł oraz sterów. Silniczki spalinowe, które napędzają modele, to małe potworki, które niektórymi parametrami przewyższają profesjonalne jednostki wyścigowe. Ważący 300 gramów silnik śmigłowy o pojemności 2,5 cm³ w ciągu 5 sekund potrafi osiągnąć prędkość 30 tys. obrotów na minutę! To o 1/3 więcej niż w silnikach bolidów F1. Imponująca jest też moc. Choć 1 KM, jaki taki silniczek potrafi osiągnąć, wydaje się mizernym wynikiem, to w zestawieniu z wagą samolotu robi się ciekawie. 1 KM na 1 kg to stosunek mocy do wagi, jakim mogą pochwalić się tylko najszybsze samochody wyścigowe świata. Taki napęd pozwala m.in. na to, żeby model w ciągu 5 sekund wzniósł się na wysokość, która pozwala na trzyminutowe, swobodne opadanie po okręgu. Tak zresztą wygląda jedna z modelarskich konkurencji.

Był czas, gdy podopieczni Pycia byli w czołówce najlepszych polskich modelarzy. Zbigniew Czop, chłopak z pracowni nyskiego konstruktora sięgnął po wicemistrzostwo Polski, a w 2014 został mistrzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto